W świątecznej piosence Czerwonych Gitar jest tylko jeden taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy, natomiast w Bielsku-Białej to nie jeden, a trzy dni - zachwycające zapachem i smakiem świąt, muzyką kolęd, kolorami mieniących się ozdób i iluminacji. Te dni kryją się pod nazwą Święta na Starówce i właśnie w miniony weekend mieliśmy okazję przeżywać je razem i tłumnie, po raz kolejny.
Święta na Starówce to nasz – mieszkańców i gości - wspólny czas, żeby pobyć ze sobą w sercu miasta. Miasta, co roku w grudniu, przystrojonego w świąteczne ozdoby, a na czas Świąt na Starówce ubranego w bajkowe iluminacje na kamienicach. To czas zakupów na Jarmarku Bożonarodzeniowym, słuchania kolęd na placu Wojska Polskiego, dyskoteki pod gwiazdami na Rynku, wspólnego tworzenia ozdób choinkowych i zdjęć z Mikołajem.
Przez trzy dni, 12-14 grudnia, w centrum miasta było tłumnie. Począwszy od bielskiego Rynku, gdzie późnym wieczorem didżeje z Radia Bielsko grali do wspólnej zabawy, a Teatr Świat hipnotyzował tańcem na szczudłach, przez udekorowaną światełkami ulicę 11 Listopada, po plac Wojska Polskiego tętniący artystycznym życiem i plac Ratuszowy z jarmarkiem. Na placu Wojska Polskiego warto było zatrzymać się na dłużej - tu w piątek i sobotę Bielskie Centrum Kultury im. Marii Koterbskiej zafundowało publiczności wyjątkowe połączenie tradycji, kultury oraz dobrej zabawy. Na scenie wystąpiły zespoły z Bielska-Białej i regionu, a gwiazdą był Enej z kolędami, z energią i temperamentem. Święta na Starówce mocno brzmiały w tym roku również góralskimi melodiami. Na góralską nutę kolędy i pastorałki brawurowo zaprezentowały znana z telewizyjnego programu muzycznego Kapela PoPieronie i Kapela Bacówka. Swoje interpretacje kolęd z akompaniamentem akordeonu serwowali Maciej Gucik & Adrianna Walusiak, wystąpili też Zespół Dzień Dobry i Szewczuga Family z Iwoną Loranc i Tomaszem Lewandowskim.
- Czasami wydaje nam się, że święta muszą być doskonałe i za tę doskonałość płacimy stresem, nieuważnością; często w przygotowaniach do świąt zatracamy to, co najważniejsze – żeby zatrzymać się i być uważnym na drugiego człowieka – mówiła ze sceny Brygida Sordyl z Kapeli PoPieronie, uświadamiając uczestnikom Świąt na Starówce, że warto się zatrzymać.
Na tej samej scenie odbyło się też przekazanie Betlejemskiego Światełka Pokoju. Tradycyjnie powędrowało ono do rąk prezydenta Bielska-Białej Jarosława Klimaszewskiego.
- W Betlejem, w grocie Narodzenia Pańskiego, płonie wieczny ogień. Co roku odpalana jest od niego jedna mała świeczka, której płomień jest niesiony w sztafecie przez harcerzy, skautów do każdego zakątka Ziemi. Jak co roku, dotarł też do naszego miasta. Idei Betlejemskiego Światła towarzyszy w tym roku hasło: Pielęgnuj dobro w sobie. Chodzi o to, abyśmy doświadczali życia jak najbardziej dbając o siebie, zauważając zło, które dzieje się na świecie i niwelując je. W imieniu Hufca Beskidzkiego ZHP chcę życzyć wam wszystkiego co najlepsze: zdrowych, radosnych świąt i przekazuję to światło na ręce pana prezydenta – mówiła komendantka Hufca Beskidzkiego Związku Harcerstwa Polskiego Anna Cader.
Prezydent, przejmując światło, również złożył świąteczne życzenia i podziękował za rok wspólnej pracy.
- To jest symbol, który w przedświątecznym czasie daje nam nadzieję na przyszłość. Światełko daje nadzieję całemu światu, a dziś jest to nadzieja dla Bielska-Białej. Dziękuję wam za kolejny wspólny rok, życzę, abyśmy - pomimo różnic - zawsze byli razem, tworzyli różnorodną wspólnotę, bo Bielsko-Biała to miasto dla każdego. Życzę wam zdrowia i optymizmu, a w czasach, które mamy, przede wszystkim pokoju. Nie jest on nam dany raz na zawsze. Zabierzmy ten płomień w swoich sercach do domów, a dziś bawmy się w naszym pięknym mieście – mówił włodarz.
W niedzielę na placu Wojska Polskiego wszystko, co ma najlepszego, pokazał Miejski Dom Kultury. Wystąpiły Kontrasty z Komorowic, Chór Retro z Wapienicy, Melodyjka z Lipnika, a dla tych, którzy tęsknili już trochę za klasycznym brzmieniem kolęd, prawdziwą ucztą był występ chóru Ex Corde ze Straconki pod dyrekcją prof. Jana Borowskiego; były też Stokrotki i Zespół Pieśni i Tańca Beskid z Kapelą Beskid.
O kulturę fizyczną najmłodszych zadbała Ciocia Tunia. Natomiast plastyczne ambicje dzieciaki realizowały na warsztatach ozdób świątecznych w Ratuszu. Jedno ze stanowisk w sali sesyjnej przygotowali pracownicy Wydziału Gospodarki Odpadami Urzędu Miejskiego. O tym, co tam powstawało, a przede wszystkim z czego, opowiadała naczelniczka wydziału Karolina Miech.
- Pokazujemy, jak z pozornie niepotrzebnych rzeczy możemy wykonać akcesoria i ozdoby świąteczne. Wykorzystując stare sznurki, stare kartony – tak naprawdę rzeczy, które większość z nas wyrzuca do śmieci - możemy stworzyć coś nowego, wartościowego, na choinkę czy na wianek. Staramy się inspirować ludzi, żeby wykorzystywali rzeczy i nie produkowali odpadów. Ze starych książek bądź gazet zrobimy stojącą choinkę, wiszące ozdoby choinkowe, ozdoby na wianki, bombki w klimacie eko, aniołki ze starych firanek, choinki z patyczków do lodów i wiele, wiele innych rzeczy – wymieniała naczelniczka.
Warsztaty, ale już w zupełnie innym klimacie, proponowała w Ratuszu też Grupa Beskidzka GOPR. Dotyczyły przede wszystkim pierwszej pomocy i bezpieczeństwa.
- Uczymy pierwszej pomocy w górach, a także właściwego przygotowania do wycieczki czy wzywania pomocy w górach – mówiła Katarzyna Tyszecka z Grupy Beskidzkiej GOPR. - Najmłodsi malują karetki ze sklejki, bo to dobry sposób, aby zapamiętać numer ratunkowy, który jest na nich umieszczony – numer 985 – na ratunek w górach kręć. Na stoisku opowiadamy też o naszej codziennej pracy, służbie w górach, a robimy to już od ponad 70 lat.
Od najmłodszych, ale nie tylko, nie mogli na pewno opędzić się charyzmatyczny Mikołaj i jego elf dyżurujący przy saniach na placu Ratuszowym. Kolejka do zdjęć na tle bajkowej scenografii i do rozdawanych tu cukiereczków właściwie nie topniała.
W szwach pękał Jarmark Bożonarodzeniowy przy Ratuszu. Stoiska oferowały coś dla ciała i dla ducha. Nad daszkami unosił się zapach pieczonej na ogniu kiełbasy, grzanych napojów i przypraw korzennych. Można było kupić ceramiczne, szklane i drewniane ozdoby, przedmioty ze sznurka, wianki, ręcznie robioną biżuterię, niepowtarzalne ubrania, szydełkowe anioły i gwiazdki, drewniane ptaszki i szopki, korale.
Były też akcenty charytatywne. Co roku swoje stoisko na jarmarku ma Fundacja Mysikrólik – Na Pomoc Dzikim Zwierzętom.
- Kupując kubki, podkładki i malunki wspieracie ratowanie dzikich zwierząt i to takie fizyczne ratowanie. Mysikrólik ratuje poszkodowane dzikie zwierzęta – czyli te, które potrzebują pomocy: ranne, chore czy osierocone. Jeśli tylko jest taka możliwość, leczymy je i wypuszczamy na wolność – mówiła Agnieszka Łyczko z fundacji.
Było też stoisko z pomysłem na prezenty stworzone z surowców z drugiej ręki.
- Wszystko, co robimy na szydełku, jest z odzysku. Kupujemy nici z drugiej ręki albo prujemy swetry i robimy z tego czapki, szaliki, kominy i chusty. W sklepach z używaną odzieżą wyszukujemy białe ubrania, które same farbujemy i nanosimy malunki. Mamy też świece sojowe w starej porcelanie z pchlich targów – mówiły sprzedawczynie.
Jarmark był też okazją do kupienia naturalnych kosmetyków. Z wosku pszczelego z własnej pasieki wytwarza je np. Wojciech Kogut, który przyjeżdża z nimi do Bielska-Białej od wielu lat.
- Taki pszczeli wosk posiada aż sześćdziesiąt procent substancji tożsamych z tym, co wytwarza nasza skóra do ochrony przeciwbakteryjnej, wspomaga też gospodarkę wodną w naszej skórze, odmładza ją poprawiając bilans wodny – wyliczył zalety swoich produktów.
Jarmark Bożonarodzeniowy w Bielsku-Białej z roku na rok jest coraz większy, widać też dużą pieczołowitość, z jaką organizatorzy dobierają wystawców – jest dużo rzemiosła i naturalności. W miniony weekend na placu Ratuszowym i Rynku swoje stoiska miało aż stu sześćdziesięciu wystawców. Organizatorzy urządzili plebiscyt na najpiękniej przystrojone stoisko. Na placu Ratuszowym laury powędrowały do stoiska Lawenda za Stodołą. Na Rynku najpiękniej udekorowany był domek Warsztatu smaku.